niedziela, 22 stycznia 2017

HANG EN - MAGICZNA JASKINIA

Jest 1990. Mieszkaniec Phong Nha, samotny myśliwy wędruje przez dżunglę w poszukiwaniu zwierzyny. Jest zdeterminowany. W jego wsi panuje głód. Wie, że musi przynieść jedzenie do domu, aby jego rodzina mogła przetrwać kiepski okres. Na niebie gromadzą się chmury. Za chwilę będzie burza. Młody chłopak zauważa ogromny otwór w pionowym klifie, z którego uchodzą obłoki mgły. Zbliża się do otworu, aby przeczekać załamanie pogody. Słyszy w oddali szum rzeki. Wewnątrz natyka się na strome, ostre skały, które nie zachęcają do dalszej eksploracji. W taki sposób Ho Khanh nie wiedząc o tym odkrywa największą jaskinię na świecie.

rzeka w Parku Phong Nha Ke- Bang - widok z mostu Traang

Mniej więcej w tym samym okresie Howard and Deb Limbert, brytyjscy grotołazi, członkowie British Cave Research Association mieszkają w Phong Nha, szukając jaskiń w okolicy. Któregoś wieczoru przy obiedzie Ho Khanh wspomina o swoim znalezisku Howardowi i Deb, ale przyznaje, że nie jest w stanie odtworzyć drogi do jaskini. Speleolodzy proszą go, żeby spróbował ponownie odnaleźć otwór. W 2008 roku Ho Khanh natrafia na jaskinię i tym razem starannie zapamiętuje do niej drogę. Rok później, po zakończeniu pory deszczowej ekspedycja brytyjska rusza do obiecującej groty.

Park Narodowy Phong Nha Ke-Bang

Misja rozpoczęta, zespół po kilkunastu godzinach dochodzi do wysokiego muru, który uniemożliwia dalszą eksploracją. Rok później Brytyjczycy wracają, pokonują ścianę, nazwaną przez nich Wielkim Murem Wietnamskim i dochodzą do wyjścia jaskini. W tym momencie zdają sobie sprawę, że jest ona największą do tej pory odkrytą jaskinią na świecie. Jaskinia otrzymuje nazwę Hang Son Doong (Podziemna Rzeka).

Jak to odkrycie zmieniło życie mieszkańców Phong Nha? W jednej z najbiedniejszych prowincji Wietnamu odnaleziono największą jaskinię na świecie. Bardzo szybko jaskinia uzyskała zainteresowanie największych mediów światowych, przyjeżdżali fotografowie, dziennikarze rozsławiając tą magicznie fotogeniczną jaskinię. Zaraz po nich pojawili się pierwsi turyści. Nareszcie mieszkańcy mogli zająć się czymś bardziej dochodowym niż uprawa ryżu. Zaczęły powstawać hostele, hotele, restauracje, puby, firmy organizujące ekspedycje jaskiniowe itd. Duża część mieszkańców zaczęła pracować w przemyśle turystycznym, poprawiając swój los i przyszłość swoich dzieci.

Jest rok 2017 i za kilka minut zacznie się moja największa przygoda życia. Dzięki Howardowi i Deb będę mogła na własne oczy zwiedzić Hang Son Doong. Dzisiaj rozpocznie się 5-dniowa ekspedycja przygotowująca jaskinię na nowy sezon turystyczny, który na dobre zacznie się w lutym. W tym roku jaskinię zobaczy 500 osób. Oprócz mnie do tej ekspedycji zostali zaproszeni Andrew Eavis (jeden z najbardziej utytułowanych grotołazów brytyjskich, odkrywca drugiej największej jaskini na świecie, w Malezji) oraz John zwany Loganem, czołówka brytyjskich speleologów). Cały zespół razem z nami liczy około 40 osób. Są to przewodnicy, asystenci, 27 tragarzy, kucharze i 2 pracowników parku.

Po śniadaniu zaczyna się wielkie pakowanie. Przyjeżdża ciężarówka wypełniona prowiantem, namiotami, śpiworami, matami, garnkami, patelniami, kubkami, sprzętem jaskiniowym i wszystkim co może się przydać w jaskini. Do worków tragarze wkładają potrzebne rzeczy, robią prowizoryczne szelki i kładą wór na wagę. Każdy z nich waży około 40kg. Porterzy uwijają się jak w ukropie, skoncentrowani na swoich pakunkach, nie brakuje w tym wszystkim śmiechu i przekomarzania. Kiedy już wszystko jest zapakowane jak należy, podjeżdża autobus i zabiera całą ekipę tragarzy i przewodników, a my wsiadamy do mniejszego vana i ruszamy w drogę.

przygotowania w bazie

Po około 50 minutach stajemy na początku naszego szlaku. Droga ciągnie się zygzakiem w dół przez dżunglę, i doprowadza nas do rzeki. Na tym etapie nie da się już uniknąć kontaktu z wodą. 

przekraczamy kilkanaście razy rzekę

tuż przy otworze dolnym Hang En Cave

Poruszamy się z prądem, aż dochodzimy do wioski Ban Doong, jedynej na terenie Parku Narodowego Phong Nha Ke-Bang, Zamieszkana jest przez 40 mieszkańców, członków grupy etnicznej zwanej Bru Van Kieu. Życie ich tu nie rozpieszcza. Nieurodzajna gleba i izolacja od świata to jedne z problemów, z którymi muszą się borykać na co dzień.

dzieci w wiosce Ban Doong

typowy dom w wiosce


ananasy
Po południu dochodzimy do jednego z trzech otworów jaskini Hang En (jaskinia jeżyków), domu tysięcy jeżyków, które odnalazły tu swoje schronienie. Spoglądam w dół z najbardziej znanego, górnego otworu (120m wysokości i 140 szerokości) i widzę miniaturowe namioty oraz ludziki kręcące się po piaszczystym obozowisku, otoczonym jeziorkiem. Wydaje mi się to takie nierealne. Spędzimy tu pierwszą noc. Przekraczamy podziemną rzekę i już jesteśmy w obozie. Czuję dochodzące mnie przyjemne zapachy. Kucharze gotują zupę, grillują mięsa oraz warzywa, przygotowują kolację dla całej ekipy. Przyjemnie na to popatrzeć.

widok z górnego otworu

pamiątkowe zdjęcia: Andrew, ja i Logan

Howard jest nieszczęśliwy. Tragarzy dopytuje o napój, bez którego nie może żyć.
Okazuje się, że ktoś w biurze nawalił i nie dopisał na listę Coli. Pierwszy raz od kilku lat Howard nie może się napić jedynego napoju, który toleruje. Odwyk z konieczności.
Posiłek pierwsza klasa. Nawet Logan, który nie je niczego zielonego, może najeść się frytkami i grillowanym mięsem.

  • brakuje tylko Yorkshire pudding - żartuję

kolacja za chwilę
kolacja
Siedzimy jeszcze długo delektując się widokami. Howard tłumaczy mi, że chociaż w parku znajduje się najstarszy wapienny system jaskiniowy w Azji, liczący między 400-450 milionów lat to jaskinia Hang En jest relatywnie młoda dzięki umiejscowieniu w strefie uskokowej.
  • kiedy odnaleźliście tą jaskinię? – pytam
  • w 1994 roku, przyprowadził nas tu Mr. Ho Kahn, ale jaskinia jest znana miejscowym od dłuższego czasu. Tutaj mogli się schronić przed burzą. Co odważniejsi wspinali się bez żadnego zabezpieczenia, aby podkraść pisklęta z gniazd, znajdujących się na suficie. Pisklaki są do tej pory uważane za wielki przysmak dla lokalsów – odpowiada Howard, a Debbie dodaje
  • do tej pory, gdy nie ma tu turystów przychodzą tu miejscowi, którzy zbierają małe ptaszki, które w dużej liczbie wypadają z gniazd, albo giną przy pierwszej próbie lotu. Pokazuje mi też ścieżki, którymi wspinają się ludzie, aby dostać się do gniazd. Nie mogę w to uwierzyć, patrząc na wysokie, niemal pionowe ściany.
jeden z naszych przewodników

Spoglądam na rozświetlone namioty. Wyglądają jak robaczki świętojańskie w tej ogromnej przestrzeni. Długo nie mogę zasnąć, próbując przetrawić to co dzisiaj zobaczyłam.

nasz obóz uchwycony z drugiej strony

namioty





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

NOWE ŻYCIE SZACHOWNICY

Jaskinia Szachownica Fundacja Speleologia Polska angażuje się w wiele pożytecznych projektów. Jednym z nich jest dokumentacja jaskini...