Pobudka – 5.00.
Zwariowaliśmy? Wczoraj zadecydowaliśmy, że do Florencji i Pizy
odbędziemy podróż pociągiem. Początkowo rozważaliśmy jazdę
samochodem, ale koszt paliwa, opłaty za autostrady, niemałe opłaty
parkingowe, stracony czas na szukanie parkingów, korki przeważyły
na korzyść pociągu. Co prawda w Gaiole nie ma stacji kolejowej,
ale w Montevarchi, pobliskiej miejscowości takowa się znajduje,
więc nie stanowiło to problemu. Kupiliśmy bilety dla naszej trójki
(Montevarchi – Florencja; Florencja-Piza; Piza-Montevarchi).
 |
Na dworcu we Florencji |
Zapłaciliśmy 60 Euro za wszystkie bilety i już około 8.30 byliśmy
we Florencji. Zastajemy ogromną stację kolejową z 16 peronami i
setki ludzi podążających w różnych kierunkach. Widzimy
pierwszego McDonalda we Włoszech. Witek uszczęśliwiony podąża w
jego kierunku, bo musi skorzystać z toalety. Anka siada mi na
butach, zajada kanapkę. Ja oddaję się mojemu ulubionemu zajęciu,
czyli obserwacji ludzi. Jedni zaspani, zdezorientowani szukają
peronu, drudzy ciągną ciężkie walizki i śpieszą do wyjścia, a
jeszcze inni czekają z tabliczkami z nazwami firm, próbując
zgadnąć na kogo czekają.
 |
katedra Santa Maria del Fiore |
 |
wejście do katedry |
Stacja kolejowa jest
bardzo blisko Piazza del Duomo, gdzie stoi najbardziej imponujący
budynek Firenze czyli katedra Santa Maria del Fiore. Wraz z nami
przemieszczają się mieszkańcy miasta. Jest ich coraz
więcej. Trzymają kubki z kawą i gazety. Większość trzyma
telefon przy ucho, rozmawiając głośno. Wiele eleganckich pań
przemierza plac katedralny rowerem. Rowery są wszechobecne.
Rowerzyści ocierają się niemal o siebie, przedzierając się w
przeciwnych kierunkach. Zastanawiam się, jakim cudem to wszystko
funkcjonuje. Wszechobecny chaos. Tutaj karetki, tam radiowóz
powolutku przemyka obok. Gdy tylko pojawia się w oddali policja,
Senegalczycy z obrazkami, okularami i torbami porozstawianymi na
ziemi, pakują się w rekordowym czasie i znikają w tłumie,
aby po minucie rozpakowywać się ponownie. W tym całym rozgardiaszu
jedno jest stałe – monumentalna katedra z piękną kopułą
dominująca nad całym placem. Obchodzimy katedrę dookoła. Jesteśmy
onieśmieleni jest wielkością. Ruszamy jednak dalej, chcąc
zobaczyć jak najwięcej, bez tłumów turystów i upału.
 |
Piazza della Signoria z Palzzo Vecchio |
Przemieszczamy się na
nieodległy Piazza della Signoria. To było i wciąż jest polityczne
centrum Florencji. Najważniejszym budynkiem placu jest Palazzo
Vecchio, wybudowany pod koniec XIII wieku. Władze Florencji chciały
mieć godną siebie siedzibę. Architekt zaprojektował przestronny
budynek, który miał pomieścić 6 przedstawicieli gildii i
urzędników magistratów, dzierżących władzę sądowniczą i
wojskową. Urzędnicy byli wybierani tylko na 2 miesiące. Tak krótki
okres nie był przypadkowy. Miało to zapobiec korupcji. W tym czasie
bowiem nie opuszczali oni ratusza ani na chwilę. W 1300 roku
mieszkał tu Dante jako członek magistratu. W późniejszym okresie
budynek ten przejął Cosimo I, który zaadoptował go na
swoją rezydencję. Znacznie go powiększył i zmienił wnętrza.
 |
pomnik Cosimo I |
Zanim Cosimo I doszedł
do władzy jego przodkowie, rodzina Medyceuszy rządziła miastem od
XIV wieku, odgrywając znaczącą rolę w jego rozwoju. Kształtowali
przyszłość miasta, byli mecenasami sztuki. Przyciągnęli do
miasta najlepszych intelektualistów i artystów z półwyspu
apenińskiego. W XV wieku nastąpił chwilowy upadek Medyceuszy, do
czego bezpośrednio przyczynił się Girolamo Savonarola, fanatyczny
dominikański mnich, który piętnował próżne życie elit i
korupcję papiestwa. Wygłaszał płomienne kazania i buntował
ludność Florencji. Krytyka kościoła nie przeszła bez echa.
Papież go ekskomunikował i przekonał rząd Florencji, żeby go
skazał na śmierć.
W 1530 na scenę
polityczną powrócili Medyceusze, a dokładnie Cosimo I, który
przyjął tytuł księcia Florencji. Przywrócił on blask miastu i
ponownie nastały czasy dobrobytu. Pomnik Cosima siedzącego na koniu
stoi na środku placu od 1594 roku.
 |
Najsłynniejszy most Florencji |
Na placu jest coraz
więcej ludzi. Kupujemy lody i uciekamy przez dziedziniec galerii
Uffizi, który prowadzi nas do rzeki Arno. Przez XIV wieczny most
Ponte Vecchio, obudowany malutkimi sklepikami jubilerskimi
przechodzimy na drugi brzeg rzeki i odpoczywamy na pochyłym placu
tuż przy Pałacu Pitti. Jest to olbrzymi renesansowy pałac, który
należał do wpływowej rodziny kupców i bankierów Pittich. Teraz
mieści się tu muzeum z niezwykłymi zbiorami sztuki (obrazy
Tycjana, Rafaela), mebli oraz bezcennych przedmiotów.
 |
Pałac Pittich |
Wałęsamy się trochę
po tej spokojniejszej stronie miasta. Robi się coraz bardziej
gorąco. Odpoczywamy w napotkanym parku publicznym. Przynależy on do
szkoły artystycznej. Kręci się tu sporo młodzieży,
niektórzy z blokami i ołówkami malują zapuszczone budynki
nieopodal. To dziwne miejsce, ale i fascynujące. Brak tu wymuskanych
trawników i wyczyszczonych fasad, ale przez to miejsce to jest
bardziej naturalne.
Kiedy wracamy na
stację kolejową, nie możemy uwierzyć w ilość turystów,
która teraz znajduje się na placu przy katedrze Santa Maria del
Fiori. Plac jest opanowany przez ludzi. Są grupy Japończyków w
takich samych czapeczkach, sporo Amerykanów i pojedynczych osób z
przewodnikami w ręku. Kolejka do kasy zakręca za fasadę kościoła.
Mój mózg eksploduje od hałasu, gorąca i turystów z aparatami i
telefonami, którzy robią sobie zdjęcia za pomocą wszechobecnych
wysięgników. Tego już za wiele dla mnie. Cieszę się, że
opuszczamy Florencję.
Wsiadamy do pociągu
do Pizy i oddychamy swobodniej. Pociągi są czyste i wyjątkowo
punktualne. Za nieco ponad godzinę jesteśmy w Pizie. Tutaj życie
płynie wolniej. Ulice pustawe.
 |
uliczka w Pizie |
Spacerujemy przez całe miasto,
przekraczamy rzekę Arno i korytarzami uliczek dochodzimy do Placu
Cudów. To tutaj schowali się wszyscy turyści. Piazza dei
Miracoli jest ogrodzona murem z czerwonej cegły, tworząc rodzaj
zagrody. W centralny punkcie placu znajduje się pasiasta
katedra z dzwonnicą, znaną jako Krzywa Wieża oraz marmurowy
budynek baptysterium, gdzie chrzczono poprzez zanurzenie w basenie z
wodą.
 |
Piazza dei Miracoli |
58 metrowa dzwonnica,
symbol miasta, odchylona 5 metrów od pionu jest perełką
architektoniczną. Gleba aluwialna, niezbyt zbita i spójna
spowodowała, że wieża już przy postawieniu pierwszej kondygnacji
w 1173 roku osiadła z jednej strony. Nie wstrzymano prac, co wkrótce
doprowadziło do jej jeszcze większego odchylenia od pionu. Kolejni
architekci mieli wizje jak wieżę wyprostować, ale ostatecznie, do
końca nikomu się nie udało. Wieża jest stale monitorowana, a po
remoncie sprzed kilku lat z użyciem betonowych okręgów, wieża
wróciła do bezpiecznego poziomu odchylenia z 1838 roku i jest
ponownie udostępniona do zwiedzania.
 |
Krzywa Wieża |
Usiedliśmy na grubym,
soczyście zielonym trawniku, odpoczywaliśmy i oglądaliśmy wieżę,
a może bardziej turystów, którzy ustawiali się w przeróżnych
pozycjach, chcąc wyprostować lub podeprzeć wieżę na
zdjęciu.
 |
Niezłe modelki:) |
Wracając pociągiem
do Montevarchi cieszymy się, że wybraliśmy ten środek transportu,
najbardziej oczywiście Ania, kiedy okazało się, że podstawili
nam dwupoziomowy pociąg i można oglądać świat z góry.
 |
piknik na trawie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz