relacja z czwartek 25.04.2013
|
Gdzieś przy trasie Hwy 1 |
Rano wyspani i wypoczęci po raz
kolejny grillujemy i cieszymy się słońcem. Ania bierze swoją lupę
powiększającą (dzięki Aga) i zagląda do norek szczuroskoczników
kalifornijskich. Gryzonie wyłaniają się z wykopanych przez siebie
norek, aby za chwilę zniknąć w innych. System korytarzy jest
imponujący. Nie wiem co na to właściciele kempingu, ale nam podoba
się obserwowanie tych pociesznych zwierzątek.
|
Aneta, Ela i Ania w basenie |
Nie możemy odmówić sobie
przyjemności kąpieli w basenie. Ania jest zachwycona. Ciągnie za
sobą Zuzię, rozbiera ją do rosołu i koniecznie chce się z nią
kąpać.
|
Ania pod wodą |
|
Witek też daje nura pod wodę |
Nieśpiesznie zbieramy się z naszego
kempingu. Do San Francisco wciąż daleko. Jedziemy autostradą nr 1,
która słynie z malowniczych pejzaży.
|
Misja hiszpańska |
Po drodze odwiedzamy starą misję
hiszpańską Purisima zlokalizowaną kilka mil na północ od Lompoc.
Misja została założona przez zakon franciszkanów w 1787.
Franciszkanie próbowali nawracać Indian Chimashi na katolicyzm i
„ucywilizować” ich poprzez pracę w misji, uprawę roli, prace
rzemieślnicze itd.. Misja była niezwykle rozwinięta. Oprócz
kościoła znajdowały się tam liczne pomieszczenia które służyły
jako farbiarnia, przędzalnia, kuźnia, warsztaty oraz skromne
dormitoria dla zakonników i pracowników. Kilku żołnierzy chroniło
misję przed dzikimi zwierzętami i typami spod ciemnej
gwiazdy..Rzemieślnicy na terenie misji pracowali za wikt i
opierunek, czasami za niewielką wypłatę. Po kilku latach choroby,
niedożywienie Indian, coraz mniejsze dostawy od rządu
meksykańskiego i żądania płacowe żołnierzy spowodowały upadek
misji i konieczność jej sprzedaży. W 1834 roku trafiła ona w
prywatne ręce i została przekształcona w rancho. Następował
dalszy jej upadek. Sto lat później dzięki polityce Roosevelta i
jego programowi przeciwdziałania bezrobociu „New Deal” prawie
3000 młodych, w większości niewykształconych mężczyzn z okolic
Los Angeles pracowała w pocie czoła aby odbudować misję.
Zarabiali 30$ miesięczne, z czego 25$ zobowiązani byli wysłać do
domu. Po pracy chłopcy mieli szansę, aby dalej się kształcić. Po
siedmiu latach misja została odtworzona, aby w 1941 roku została
otwarta jako park stanowy.
|
Konfesjonał w hiszpańskiej misji |
Skąd to wszystko wiemy? W Visitor
Center, niemal w wejściu wpadamy na starszego mężczyznę, który
ma przyczepioną do koszuli plakietkę: wolontariusz. Od wejścia
bombarduje nas informacjami, wyciąga zza pazuchy swoje zdjęcia. Na
jednym z nich jest przebrany za padre Antonio, na drugim za
żołnierza. W takie postacie wciela się, w czasie corocznej
rekonstrukcji życia w misji. Pokazuje nam też zdjęcia swojego dom,
który już nie istnieje, zniszczony przez trzęsienie ziemi i
zdjęcia z Europy z czasów II wojny światowej. Okazuje się, że to
weteran wojenny. Po takim wykładzie nie pozostaje nam nic innego
niż zobaczyć na własne oczy, jak wyglądało życie w misji.
Spokój i cisza – tego nam brakowało.
Ania przespała całą naszą
wycieczkę. Teraz chce iść na plażę. Życzenie to nie jest
trudne do spełnienia, bo wciąż jedziemy Highway 1 – wzdłuż
wybrzeża Pacyfiku. Zbliżamy się do Pismo Beach State Park (park
stanowy). Parking jest tuż przy plaży, ale co to? Samochody
wjeżdżają na plażę. Pick-upy z ogromnymi terenowymi kołami,
quady, a za nimi zwykłe osobowe Chevrolety i Toyoty. Przy wjeździe
stoi budka. Idę się zapytać, o co tu chodzi. Dowiaduję się, że
jeżeli chcemy wjechać na plażę musimy zapłacić 5$ i droga
wolna. Nie chcemy szaleć po plaży samochodem, ale mały piknik -
czemu nie. Bierzemy papierową torbę pełną świeżych truskawek,
sok, kanapki i relaksujemy się na piasku. Ania biega i biega, aż
pada ze zmęczenia.
|
Ptaszki na plaży w Pismo Beach State Park |
|
Tego nie spodziewamy się na plaży |
PS. Truskawki są dorodne, pachnące i naprawdę pyszne. Zachwycam się nimi cały dzień. Mój mąż kwituje to krótko. Cytuję z pamięci "Nie posikaj się z wrażenia". |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz