czwartek, 9 maja 2013

NOBODY IS PERFECT czyli.... NIE ZAWSZE WSZYSTKO WYCHODZI

relacja poniedziałek 29.04.2013

Podążamy autostradą I-5. Przekraczamy granicę i jesteśmy w Oregonie. Jedziemy już kilka godzin i jesteśmy zmęczeni. Witek chce koniecznie napić się kawy. Dlaczego by nie! Czas na codzienną lekcję angielskiego. Dzisiejsze zadanie: zamówić kawę w McDonaldzie.
  • Jak mam się zapytać o kawę z mlekiem i cukrem– pyta mnie po raz drugi.
  • Coffe with cream and sugar, please – podpowiadam.
  • ok, jestem gotowy – Witek odlicza drobniaki i idzie sam do kasy, wyraźnie podekscytowany.
Za minutę wraca bez kawy. Wziął za mało pieniędzy.
  • daj mi cały portfel, Ela. Nie będę szedł jak ciul z drobniakami, żeby mi znowu zabrakło.

Witek wraca po chwili z kawą i plastikową butelką z mlekiem. Patrzymy na niego zdziwieni.
  • dlatego mi zabrakło. Ona zrozumiała, że chcę mleko w butelce, a nie mleczko do kawy.
  • czy nie powiedziałeś przypadkiem „milk” zamiast „cream”? uśmiecham się.
Ela natychmiast wybucha śmiechem, a Witek cały spocony, macha ręką zrezygnowany i pije swoją kawę.

Drugie dzisiejsze zadanie. Zapytać się o visitor center czyli punkt informacyjny. Potrzebujemy mapę Oregonu. Tym razem Ela towarzyszy Witkowi. Widzę z okna jak idą. Podśmiewają się razem, ale wiem że trochę się stresują. Wracają w skowronkach. Udało się. Misja zakończyła się sukcesem. Zapytali się, kobieta ich zrozumiała, a oni zrozumieli instrukcje. Jestem z nich dumna.

Visitor center jest zamknięte, ale na stojaku przy drzwiach leżą mapy i różne broszury. Sięgam po mapę szlaku winnego. Spoglądam na Elę i wiemy już jaki jest nasz kolejny cel. Dolina Umpqua to kolebka przemysłu winnego w Oregonie. Pierwsza winnica powstała w 1961 w okolicach Roseburg. Według znawców, wina są coraz lepsze, być może kiedyś zagrożą tym kalifornijskim. Dolina podzielona jest na wiele mniejszych dolin, z których każda charakteryzuje się odmienną glebą. Różnorodność klimatu i krajobrazu umożliwia uprawę kilku odmian winorośli. Wśród najbardziej popularnych są Pinot Noir, Riesling, Cabernet i Merlot.

Winnica wita nas
Wybieramy winnicę położoną najbardziej na północy winnego szlaku. Jest to Sienna Ridge Estate. Wchodzimy do historycznego wiktoriańskiego domu o pięknym wnętrzu. Kobieta siedzi przy stoliku i czyta, tuż obok mały śmieszny pies. Lucy podnosi się na nasz widok i śpiewnym, wesołym głosem zaprasza na degustację. Jest w tak wesołym nastroju, że zastanawiamy się czy nie degustowała od rana. 

Winnica Sienna Ridge Estate 
Opowiada nam historię domu i winnicy. Skacze z tematu na temat. Pijemy Cabernet i Riesling, zagryzamy krakersami i próbujemy kolejne rodzaje win. Pies lata dookoła Ani i zaczynają wspólną zabawę. Oglądamy salon i jest nam coraz weselej. Lucy nalewa nam kolejny kieliszek. Jej rozszczebiotanie zaczyna być nawet zabawne. Witek fotografuje i podgryza krakersy. Nagle słyszymy huk i krzyk : „oh my God!!” Odwracamy się z Elą i naszym oczom ukazuje się skulony Witek i rozbita na malutkie kawałki ozdobna porcelanowa waza. 

Degustacja w trakcie
Spadła z podestu razem z tablicą informacyjną. Witek trzyma się za głowę i pojękuje. Biedak próbował ratować tablicę, którą zawadziła Ania, przy okazji zwalając jeszcze wazę. Pani w dramatycznym uniesieniu powtarza kilkakrotnie „Oh, my God”. Patrzę na to wszystko i nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Po chwili paniki Lucy przytomnieje, a my zaczynamy zamiatać i sprzątać popękane cudeńko. Ela wzięła w rękę kawałek rozbitej wazy i stwierdziła ze zdziwieniem:
  • to jest plastikowe
  • jakieś tworzywo chyba – dodaję. Niezła imitacja. Wyglądała na bardzo drogą wazę.
Ania zaprzyjaźnia się z psem
Kobieta widząc rozpacz w oczach Witka zaczyna go pocieszać.
  • Nie martw się. Ja ostatnio zbiłam dwa razy większy wazon wart 250$ i właściciel machnął na to tylko ręką. Dzwoni i za chwilę wraca zadowolona.
  • wszystko załatwione – mówi do Witka i podnosi kciuk do góry - Proszę, nie martw się!

Dokańczamy degustację i kupujemy 4 butelki wina. Witek w ogóle nie protestuje. Kobieta przynosi nam butelki tanecznym krokiem i podśpiewując pakuje je w karton.

Dalsza zabawa z psem
Długo jeszcze wspominamy naszą przygodę. Wieczorem dojeżdżamy do Portland i o 20.00 zgodnie z planem jesteśmy w małym miasteczku Vancouver, gdzie czeka już na nas Stacey i Chris. Ale o tym już w następnym wpisie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

NOWE ŻYCIE SZACHOWNICY

Jaskinia Szachownica Fundacja Speleologia Polska angażuje się w wiele pożytecznych projektów. Jednym z nich jest dokumentacja jaskini...