środa, 1 maja 2013

AMERYKAŃSKA RIWIERA W DESZCZU

 relacja ze środy 24.04.2013

Ruszamy na północ. Chcemy dzisiaj znaleźć kemping, wykąpać się i odpocząć. Santa Barbara to nasz pierwszy przystanek. To jedno z najpiękniejszych miast nadbrzeżnych na świecie. Z jednej strony majestatyczne góry, z drugiej spektakularne plaże. Występuje tu bardzo niewiele dni deszczowych w roku, panuje klimat śródziemnomorski. Samo miasto jest często przedstawiane w ulotkach reklamowych jako „Amerykańska Riwiera”. Mamy tym razem mniej szczęścia. Pada deszcz. Nasza nawigacja pokazuje nam kilka kempingów w okolicy. Najbliższy jest 5 mil od centrum.

Mobilne kasyno  - czemu nie! - Santa Barbara
Kierując się wskazaniami GPS nasz van podjeżdża w coraz wyższe partie górskie, droga zwęża się do jednego pasa. Szukamy kempingu ale nie możemy go namierzyć. Okazuje się, że jesteśmy w parku stanowym, a na tablicy informacyjnej dostrzegamy napis: „Painted Cave” (malowana jaskinia). Na tyle nas to intryguje, że zatrzymujemy się na wąskim poboczu, ubieramy przeciwdeszczowe kurtki i udajemy się w kierunku jaskini. Jaskinia jest zamknięta. Za kratą można zobaczyć malowidła w postaci kolorowych symboli i wzorów, które pokrywają jedną ze ścian i sufit. Kolory są bardzo żywe. Rysunki zostały namalowane przez Indian Chumashi, którzy zamieszkiwali te tereny od ponad 10 tys. lat. Najprawdopodobniej miały one charakter religijny i miały skłaniać istoty boskie do wpływania na sprawy ziemskie.

Painted Cave w Santa Barbara Historic State Park

Temperatura spada. Wracamy na wybrzeże i wybieramy następny kemping z naszej listy. Wjeżdżamy do centrum miasta. Po przebyciu 4 mil, nawigacja oznajmia, że jesteśmy na miejscu. Czyli gdzie? Wysiadamy z Elą i szukamy kempingu. Zamiast tego znajdujemy starą misję hiszpańską. Pani przy kasie ze zdziwieniem spogląda na nas i odpowiada, że coś nam się pomyliło. Tu nigdy nie było kempingu. Nam się pomyliło? Raczej nawigacji coś się przewidziało.

Latarnia morska w Santa Barbara
Wracamy do Witka i lekko obrażona na naszego GPSa proszę go o lepszą współpracę. Tym razem nawigacja wykonuje dobrą robotę. Docieramy do prywatnego kempingu El capitan, niedaleko plaży stanowej. Słońce wychodzi zza chmur. W recepcji pani pyta skąd jesteśmy i czy wybieramy się do Santa Barbara.
  • byliśmy dzisiaj – odpowiadam.
  • a to mieliście pecha z pogodą. Jeszcze wczoraj była wspaniała pogoda – dodaje z uśmiechem. Deszczowych dni w ciągu roku jest nie więcej niż palców w jednej ręce.

    Na molo w Santa Barbara
Płacę za miejsce kempingowe 50$ i wychodzimy. Mamy plac wysypany piaskiem i grilla tuż obok. Parę metrów dalej prysznic, basen z podgrzewaną wodą i jacuzzi. Raj,  nie kemping. Postanawiamy jeszcze dzisiaj zrobić zakupy w pobliskiej miejscowości i zatankować samochód.

W sklepie szukamy czegoś na grilla. Ania upiera się na pluszowego misia, ale w końcu poprzestaje na suszonej żurawinie. Pytam chłopaka przy stoisku mięsnym, czy mają karty lojalnościowe, bo dostrzegam na niektórych produktach podwójne ceny. Patrzy na mnie jak w obrazek i prosi, abym powtórzyła pytanie. Powtarzam, a ten wskazuje palcem na żółty automat. Idę tam, ale zamiast kart lojalnościowych są w niej karty podarunkowe. Wracam i dalej drążę temat. On mnie wyraźnie nie rozumie. W końcu zirytowana pytam:
  • Nie rozumiesz po angielsku? Czy może mój angielski jest tak słaby, że nie możesz mnie zrozumieć?
  • przepraszam, po prostu mam słaby słuch – odpowiada szybko.
  • No jasne. Odwracam się i idę do kasy.

    Po prawej mężczyzna uprawia coraz bardziej popularny sport stand-up paddle surfing - czyli facet stoi na desce surfingowej i macha wiosłem
Najwyraźniej jak tylko potrafię pytam kasjerkę o tę cholerną kartę. Oddzielam wyraz od wyrazu. Pani patrzy na mnie zdziwiona i mówi: Świetnie Cię rozumiem, nie musisz tak literować.
Kamień spada mi z serca. No nareszcie. Wypełniam formularz i z kartą w ręku – dumna ze zdobytego trofeum wracam do mojej załogi.
„Melduję wykonanie zadania” - dopowiadam w głowie.

Ocean - Santa Barbara
Wieczorem jestem tak zmęczona, że zasypiam przy Ani. Witek budzi mnie za godzinę, Boczek i kanapki czekają na mnie. Już nawet piwa nie mam siły pić. Jestem na poły w krainie snów.

Plaża w Santa Barbara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

NOWE ŻYCIE SZACHOWNICY

Jaskinia Szachownica Fundacja Speleologia Polska angażuje się w wiele pożytecznych projektów. Jednym z nich jest dokumentacja jaskini...